-
Nasze
wyjazdy zazwyczaj łączą się z załatwianiem wielu spraw. Nie inaczej
było teraz. Dalsze losy Projektu Edukacyjnego, szkolenie pracowników wśród
dzieci, spotkanie z Renią oraz odwiedziny misjonarzy w Greblesti i
Barboieni - to główne powody naszej wizyty na Mołdawii.
Może tym razem zamiast moich refleksji, kilka zdań od Reni. Poznaliśmy
ją w listopadzie 2006 r. Jest ona misjonarką, która obecnie pracuje
na południu Mołdawii. Poza tym zapraszam do obejrzenia zdjęć
w albumie tutaj. Szalom!
Renia: Bóg
zadziałał w sposób cudowny i jednak umożliwił mi spotkanie z grupka
Polaków którzy przez kilka dni byli w Mołdawii. Po wykonaniu
"150" telefonów żeby mnie znaleźć, wreszcie złapali ze mną
kontakt. Spotkaliśmy się dopiero drugi raz w życiu, a czuję jakbyśmy
się znali od lat. Polacy jak to Polacy - kochani są, śmieją się
maksymalnie dużo, a wiec mieliśmy śmiechu co niemiara, (przynajmniej
rozumiałam wszystkie żarty - nie to co po mołdawsku, czasem ludzie się
śmieją a ja dopiero po 5 minutach). Biedna pani w kolejce w cukierni
czekała aż zakupimy tony cukierków dla dzieci ale jak to ktoś
stwierdził "Pani niestety ma pecha, że stanęła za Polakami".
Śmiech śmiechem, ale gdy się Polacy modlą to czuje jakby to ładowało
moje baterie duchowe ma kolejny miesiąc. Mieliśmy bardzo dobry
czas rozmów, modlitwy i społeczności wieczorem. Czułam się
bardzo tym ubłogosławiona, bo mi tego brakuje. Oprócz służby wśród
Mołdawskich dzieci ta grupa usłużyła swoja obecnością również mnie
i to sami pewnie nie wiedzieli jak bardzo. Kontakt z ludźmi wierzącymi
którzy mówią tym samym językiem, jest czymś co nie ma porównania.
Niech was Bóg błogosławi. Pozdrawiam w imieniu Pana Jezusa.
|